wtorek, 27 grudnia 2011
Rozdział VI - Z raju do piekła.
Kolejne kilka godzin spędzili wspólnie w salonie z miską chipsów, piwami i telewizją. Nie oglądali jednak nic, Nicola opowiadała Sarze o jej ostatnich dniach z najdrobniejszymi szczegółami.
- No i właśnie tak to wygląda - westchnęła głęboko kończąc - jebie się, strasznie - do jej bursztynowych oczu napłynęły łzy, zacisnęła je by nie rozmazać makijażu. Sara przytuliła ją z całych sił.
- Kochanie, czemu od razu po mnie nie zadzwoniłaś ? - spytała marszcząc czoło z rozczarowania - Wydawało mi się, że jestem dla ciebie ważna ? - spojrzała groźnie na przyjaciółkę uśmiechając się przy tym
- Jesteś. Tam samo jak on - machnęła ręką na Daniela.
- Ładnie, ja to sobie zapamiętam ! - zaśmiał się chłopak pochłaniając chipsy garściami
- Nie przejmuj się nimi, pierdolić ich. Jak oni w ogóle mogli to tyle przed tobą ukrywać ? - zastanawiała się Sara
- Chuj z tym - mruknął Daniel - masz przecież nas, nie ?
- Tacy byle jacy ale jesteśmy - dodała z wielkim uśmiechem na twarzy czrnowłosa dziewczyna
- Ale was osobnych was ? Czy was takich razem w pakiecie ? - spytała Nicola podstępnie się uśmiechając. Sara przeczesała włosy z zaskoczenia, przygladając się rozłożonemu z piwem w ręku na fotelu Danielowi. Zakaszlała chcąc zwrócić uwagę chłopaka. Spojrzał na nią, wziął łyk piwa.
- Pytaj się tej pięknej obok. Sądzę, że decyzja należy do niej
- Sądzę, że nas w pakiecie - odpowiedziała po chwili namysłu wstając i wskakując chłopakowi na kolana. Pocałowała go w nas czubek nosa. To dzięki nim Nicola była w stanie uśmiechnąć się w najgorszy dzień. Oni wprowadzali w jej szare życie słońce. Dawali poczucie, że są i będą, potrafili ją rozśmieszać, był tylko jeden jedyny warunek - musili być razem. Osobno byli przeciętnymi istotami nie mającymi prawie nic do zaoferowania, szarzy, smutni, przygnębieni, bez życia, tak jakby nie istnieli. Byli sobie niezbędni. Byli niezbędni dla niej.
- Nawet nie wiecie jak pięknie wyglądacie - mruknęła Niki zagladając ponownie w telefon.
- A co z Kamilem ? - spytała Sara opierając głowę o ramię Daniela
- Nie wiem właśnie. Nic nie pisze - westchnęła biorąc łyk piwa
- Zadzwoń do niego - zaproponował Daniel
- Masz rację - uśmiechnęła się wybierając numer do swojego ukochanego - Skarbie ? - spytała po kilku sygnałach gdy odebrał. Rozmawiali chwilę po czym Niki rozłączyła się.
- I jak ? - spytali równocześnie
- Dobrze. W szkole jest, mamy spotkać się po południu - uśmiechnęła się szeroko rzucając telefon na drugi koniec długiej, kremowej sofy - To co robimy zakochańce ? - rzuciła w ich stronę poduszką. Chwilę potem dostała garścią chipsów, które rozsypały się po całym pokoju. Zabawę jednak przerwał dwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć - powiedział Daniel kładąc Sarę na sofie obok Nicoli.
- Dzień dobry. Pan Daniel Ignacki ? - rozpoczął stojący naprzeciw niego policjant.
- Taa. Czego znowu ode mnie chcecie ? - spytał ze skawaszoną miną nastolatek
- Od ciebie nic. Dostaliśmy informacje, że jest u ciebie nijaka Nicola Pawlak.
- Nic podobnego, musiało się wam coś pochrzanić w tych waszych papierkach - mruknął chcąc zamknąć drzwi. W tym momencie podbiegła Nicola z Sarą
- Kto to ? - wbiegła w drzwi z uśmiechem, których natychmiast zniknął na widok mundurowego - On nic nie zrobił - warknęła - Dajcie mu święty spokój.
- Nicola ?
- A bo co ? - wtrąciła Sara
- Nicola Pawlak ma udać się ze mną do swojego domu.
- Przepraszam bardzo, ale ja nie mam domu, a tym bardziej rodziny - brunetka uśmiechnęła się z pogardą wskazując na radiowozu ręką, dając znak, że pora już iść.
- Przykro mi. Musisz wrócić ze mną, odwiozę cię do domu - oznajmił
- Chyba sobie jaja człowieku robisz, nie idę.
- Owszem. Mam prawo zabrać cię, choćby siłą. Jesteś nieletnia twoi rodzice cię szukają - chwycił ją za rękę. Daniel zrobił się czerwony chciał uderzyć policjanta, jednak Nicola zatrzymała jego dłoń.
- Daj spokój - wyrwała rękę z uścisku mężczyzny - nie warto Daniel. Zaraz pójdę, pożegnam się tylko
- Niki jesteś pewna ? - spytał zdenerwowany chłopak mierząc mężczyznę wzrokiem
- Tak, nie ma na to rady. Nie można uciekać przez swoimi sprawami - westchnęła - Sami po sobie widzicie - uśmiechnęła się lekko zerkając na przyjaciół
- Ale..
- Ona ma racje - przerwała mu Sara - nie można wiecznie czekać, aż problemy rozwiążą się same. Tylko pogorszymy sytuację. Daj znać jak dojedziesz do piekła - pocałowała przyjaciółkę w policzek.
- Ale siedzę z przodu - bąknęła podchodząc do radiowozu
- Ale to wbrew przepisom
- Albo w ogóle nie jadę
- Wsiadaj - mężczyzna wskazał na drzwi. Niki pomachała przyjaciołom uśmiechając się do nich na pożegnanie, gdy tylko zniknęła z pola widzenia przyjaciół uśmiech mimowolnie zniknął. Pozostawiając parę na szybkie zastanawiała się nad jej życiem. Co ją czeka. Jak będzie wszystko wyglądało.
- Co ze mną będzie ? - spytała rysując coś na szybie
- Wrócisz do domu
- Nie mam domu - zmazała napis na szybie spoglądając na kierującego pojazdem mężczyznę
- Masz, można powiedzieć nawet, że masz dwa domy - uśmiechnął się patrząc na drogę
- Nie pierdol ! - skrzywiła się
- Wyrażaj się, mogę ci mandat wystawić, chcesz ? - nie odpowiedziała nic. Zmarszczyła nos i brwi przyglądając się domom które właśnie mijali.
- Jaka jest tamta rodzina wiesz może ?
- Nie wiem. Ale na pewno nie będzie tak źle jak ci się wydaje. Jesteśmy - oznajmił wysiadając z samochodu.
- Przecież wiem, gdzie jesteśmy. To piekło. - warknęła otwierając drzwi od samochodu.
- Córeczko - podbiegła Małgorzata udając kochającą mamusię i całując ją w policzek - gdzieś ty była ?
- Weź przestań idiotko. Robisz z siebie nie wiadomo co. Przestań udawać, nie warto - pomyślała odpychając ją i kierując się po schodach na górę i do pokoju. Weszła, zamknęła się na klucz i położyła się na łóżko patrząc w sufit i oglądając gwiazdy.
- Pamiętaj, że ta gwiazda ode mnie nigdy nie przestane świecić, zawsze będzie symbolizowała nas, moją miłość do ciebie - przypomniała sobie słowa Kamila i uśmiechnęła się sama do siebie zamykając oczy.
Rozdział V - Ile można zapominać.
Poprawiając rękaw schowała ręce za plecy.
- Nic - mruknęła pod nosem, ledwie dosłyszalnie dla stojącego tuż przed nią przyjaciela. Spuściła głowę w dół, przyglądając się drewnianej podłodze prowadzącej na dywan leżący przed jej jeszcze mokrymi stopami.
- Nicola ! - krzyknął ponownie - Ja się pytam co to jest ? - chwycił ją ze rękę podwijając rękaw koszuli do góry i wskazując placem na bandaż. Dziewczyna stała w milczeniu wpatrując się w podłogę - Miałaś z tym skończyć - kontynuował patrząc na reakcję Niki - czekam na odpowiedź - dodał po kilku sekundach. Nastolatka wyrwała mu rękę i poszła usiąść na łóżko, zakryła się całkowicie kołdrą, odkrywając jedynie oczy wypełnione żalem do samej siebie.
- Bo nie mogłam.. - szepnęła - To mi pomogło - wzruszyła ramionami.
- Ale obiecałaś, Niki - Daniel usiadł koło niej na łóżku, obejmując ją jedną ręką.
- Przepraszam - Nie doczekała się odpowiedzi, ani prośby by to się nie powtórzyło. Siedzieli wtuleni jeszcze jakiś czas po czym chłopak się nieśmiale odezwał
- Prześpij się, ja idę do salonu.
- Nie - chwyciła wstającego Daniela za rękę - zostań ze mną. Nie chcę być tu sama - spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, uśmiechnął się do niej i przytaknął.
♥
- Tak tato ? - spytał ziewając do stojącego na przeciw niego ojca.
- Widzę że masz gościa - wskazał palcem na Nicolę leżącą na łóżku w samych majtkach i koszuli zakrywającą się kołdrą - Cześć Niki - uśmiechnął się do niej mężczyzna machając dłonią - Niedługo śniadanie.
- Zjemy później. Po to nas budziłeś ? - spytał oburzony nastolatek
- Nie. Po to że jest już trzynasta po południu - wręczył synowi klucze od samochodu, właśnie go odebrałem jak prosiłeś - chłopak podziękował ojcu kiwnięciem głowy i przesłanym uśmiechem - Mam nadzieję, że się zabezpieczacie - zaśmiał się mężczyzna odchodząc od drzwi.
- Tato, ale.. - nie zdążył dokończyć, ojciec zniknął w drzwiach swojego gabinetu. Nicola siedziała zaczerwieniona na łóżku.
- Ale numer - zaśmiali się równocześnie.
♥
Przy śniadaniu, które jedli w jadalni przy ogromnym stole, rozmawiali o wszystkim. Nicola uśmiechała się mimo wszystkiego co spotkało ją w ciągu ostatnich dni.
- Tęsknię za nią - westchnęła na wspomnienie o Sarze.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo - szepnął pod nosem Daniel.
- Słuchaj - spojrzała na przyjaciela połykając ostatni kęs kanapki - miałbyś coś przeciwko gdyby Sara wpadła dzisiaj ? - Daniel omal się nie zadławił gdy usłyszał to pytanie.
- Słucham ? - spytał lekko oszołomiony
- No ja wiem, że między wami nie jest za fajnie.. - przewróciła oczami robiąc głupią, lekko skwaszoną minę - Ale gdybyś z nią pogadał. Z resztą, ja jej naprawdę potrzebuje. Tak samo jak potrzebuję Kamila. Nie odzywa się do mnie w ogóle, nic nie pisze, już zapomniał czy co ? - spojrzała na telefon, rozsuwając nerwowo klapkę w oczekiwaniu na utęsknioną wiadomość.
- No wiesz.. - westchnął głęboko wstając od stołu z talerzem w ręku - sam nie wiem. Skrzywdziłem ją - Niki nic nie dopowiedziała podała jedynie talerz stojącemu naprzeciwko chłopakowi - Nie wiem, czy ona będzie chciała na mnie spojrzeć, nie wspominając czy w ogóle tu przyjdzie. Nie rozmawiałem z nią odkąd - przerwał, nerwowo przełykając ślinę i kierując się do kuchni.
- Ile można o sobie zapominać, skoro to nic nie daje ? - nie doczekała się odpowiedzi zamiast niej było ciche mruknięcie w momencie wkładania naczyń do zmywarki - Ja nie nalegam, ale muszę z nią porozmawiać. Ty też - uniosła kącki swoich bladoróżowych ust do góry zerkając na przyjaciela nalewającego wody do szklanki.
- Wiem. Porozmawiam z nią, jeśli przyjdzie. Z chęcią ją zobaczę - dodał po chwili przeczesując swoje roztrzepane włosy.
- Dziękuje misiaczku - podbiegła do niego całując go w policzek - Naprawdę dziękuję. Lecę do niej zadzwonić - uśmiechnęła się i ruszyła szybkim krokiem przez hol, po schodach głośno tupiąc po drewnianych deskach i kierując się do pokoju Daniela. Usiadła na parapecie w pokoju wystawiając nogi za okno, kołysząc nimi wybrała numer do przyjaciółki. Jeden sygnał. Drugi sygnał. Trzeci i czwarty. Nie odebrała.
- Jeszcze raz - szepnęła sama do siebie wciskając dwa raz zieloną słuchawkę i przykładając telefon do ucha. Odebrała, rozmawiały przez chwilę, Niki streściła ostatnie dni jej życia i namawiała przyjaciółkę na przyjście do domu jej byłego chłopaka. Argumenty były nie do przebicia. Sara uległa. Nicola zeszła z parapetu, poszła do łazienki umyć zęby i rozczesać włosy. Wcisnęła na siebie jeansy zostawione pewnej nocy u przyjaciela, ubrała ogromną bluzę wyciągniętą chwilę wcześniej z szafy, wyszła przed dom siadając na ławce z papierosem w ręku i czekając na przybycie przyjaciółki.
- Hej - wyszedł Daniel - fajna bluza nie ? - spytał uśmiechając się do dziewczyny.
- Cudowna - puściła do niego oczko wskazując by usiadł koło niej - chcesz ? - podała mu papierosa.
- Wiesz .. - zaczął cicho biorąc papierosa w rękę - Może lepiej będzie jak zniknę na czas kiedy będzie Sara ? - wsunął papierosa pomiędzy wargi i zaciągnął się.
- Nie ! - powiedziała stanowczo - Najwyższa pora byście się spotkali, poza tym chyba za późno na ucieczkę tchórzu - wskazała palcem na idącą w ich kierunku ciemnowłosą, zgrabną dziewczynę ubraną jak zawsze w luźną bluzę i jeansy. Odgarniała za ucho czarne, proste, powiewające na delikatnym wiosennym wietrze włosy. Machnęła ręką. Nicola usłyszała jak jej przyjaciel bierze kolejny głęboki oddech zaciągając się nikotynowym dymem, poklepała go po ramieniu dając znak, że będzie dobrze.
- Niki ! - krzyknęła Sara przyspieszając kroku w jej kierunku. Nastolatka ruszyła do niej, wskoczyła na nią. Wyściskały się i wycałowały, mówiąc przy tym jak bardzo za sobą tęskniły. Nicola odchrząknęła w pewnym momencie wyswobadzając się z uścisku przyjaciółki i wskazała kiwnięciem głowy na siedzącego z papierosem w ręku Daniela.
- Cześć - powiedziała nieśmiało Sara.
- Hej - odparł ledwo dosłyszalnie gasząc papierosa na poręczy ławki i wstając z niej.
- Zaraz wrócę - wtrąciła Niki znikając za drzwiami wejściowymi.
- Nicola ! - wrzasnęła Sara z pretensją w głosie. Chciała chwycić za klamkę od drzwi, jednak jej rękę chwycił Daniel
- Jestem skończonym dupkiem i kretynem - szepnął stając przed nastolatką.
- Tak, jesteś. - bąknęła stawiając krok do tyłu i wyrywając rękę.
- Powinienem był starać się, przepraszać, błagać, wyjaśniać, prosić i jeszcze raz starać się, ale tego nie robiłem - spuścił głowę.
- Powinieneś.
- Czy kiedykolwiek mi wybaczysz ? Czy kiedykolwiek będzie jak kiedyś ? - zrobił krok ku niej, wzruszyła ramionami robiąc dwa kroki w tył - Błagam cię ! Pobij mnie, opierdol,ale nie chcę być ci obojętny !
- Co chcesz żebym zrobiła ? Mam na ciebie nawrzeszczeć ? Przyjebać ci ? Tego chcesz ? - wraz z tonem głosu uniosła wzrok przypadkowo zerkając w jego zielone oczy. Jej serce zabiło kilka rytmów szybciej, tak jak wtedy gdy byli razem, jak wtedy gdy wyznawał jej miłość przed każdym niebezpieczeństwem jakie stawało na jego drodze, jak wtedy gdy przytulał ją do siebie i całował w czoło. Jak wtedy gdy byli nierozłączni.
- Tak, wolę byś mnie zatłukła, niż bym był ci wiecznie obojętny, być traktowała mnie jak powietrze - Sara bez namysłu uderzyła go z otwartej dłoni w lewy policzek - Ciebie stać na więcej - mruknął, po czym otrzymał kolejne ciosy po policzkach. Dziewczynie spłynęły łzy po czerwonych ze złości policzkach, chwycił ją w swoje ramiona przytulając z całej siły - tęsknię za tobą - szepnął jej do ucha - cholernie - pogłaskał ją po włosach.
- Zdradziłeś mnie - zaniosła się płaczem - Kurwa ! Ty pieprzony skurwielu ! Zdradziłeś mnie - krzyczała uderzając bezsilnie pięścią w jego klatkę piersiową, jednocześnie zatapiając zapłakaną twarz w jego ramię.
- Tak masz rację. Nie jestem i nigdy nie będę wart kogoś tak cudownego jak ty - mówił skruszonym głosem głaszcząc ją po włosach i przytulając do siebie coraz mocniej - Jesteś najwspanialszą rzeczą jaka mnie spotkała w moim małym życiu. Jesteś najpiękniejsza, najlepsza, nigdy żadna ci nie dorówna, żadna cię nie zastąpi. Tamta ci nigdy nie dorówna, jest nikim, wykorzystała to w jakim stanie byłem. Naćpany i pijany, pogubiłem się, nic nawet nie pamiętam, normalnie nie zrobił bym ci tego, ani sobie. Ja też cierpię, bo jesteś tą jedyną, tą która miała być na zawsze bez względu na wszystko, jeśli nie będę mógł być z tobą, to nie będę z nikim. Już nigdy - zakończył pewnym, poważnym tonem patrząc głęboko w jej szare oczy i trzymając ją za policzki. Nie oczekiwał odpowiedzi, przytulił ja ponownie do siebie.
- Też Cię kocham - usłyszał cichu szept, po czym poczuł jak po jego policzku spływa słona kropla opadając na wargę, a z niej na dłoń dziewczyny. Uśmiechnął się lekko. Sara oderwała mokrą twarz od jego bluzy, spojrzała mu w oczy - od tak dawna - załamał jej się głos, odchrząknęła uśmiechając się do niego - od tak dawna za nimi tęskniłam - musnęła opuszkami palców jego czerwone wargi, by w chwilę potem musnąć je swoimi.
- Ha ! - wyskoczyła Niki - Jestem cudowna, wspaniała, najlepsza ! - krzyknęła przytulając się do dwójki przyjaciół.
poniedziałek, 19 grudnia 2011
Rozdział IV - To nie takie proste.
- Daniel ! - krzyknęła - Nie wpuszczaj go dobrze ? Ja nie wiem co mam mu powiedzieć. Może wyjadą beze mnie . Przecież nie jestem ich córką - patrzyła na przyjaciela, który kiwną jedynie głową na znak, że to załatwi. Kucnęła przy balustradzie przy schodach i przygladała się przebiegowi sprawy. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otworzę - powiedział do służącej wskazując jej droge do kuchni, bez słowa odeszła. Nicola wzięła głęboki oddech, przymrużyła oczy, które po raz kolejny zachodziły łzami.
- Gdzie moja córka ?! - krzyknął na wejściu Andrzej - Chcę z nią porozmawiać - mężczyzna o dużej budowie i mocnym tonie głosu, patrzył na nastolatka jak na mordercę. Od zawsze go nie lubił. W końcu to przez niego Niki nie była taką idealną, porcelanową i nieskazitelną córeczką jak jego żona sobie wymarzyła. Ona i Daniel poznali się w dziwnych okolicznościach. Niki szła kilka lat temu przez park okoliczny park, była jesień, ciemna noc, zaczepiło ją kilku typków otaczając dookoła, rzucali różne obrzydliwe hasła w jej stronę, kiedy jeden z nich zaczął ją szarpać chcąc uderzyć, przybiegł Daniel ze swoimi kolegami zaczynając bujkę w obronie dziewczyny, której wogóle nie znali. Wtedy właśnie poznała całą swoją paczkę, z którą trzyma do tej pory. Są jak rodzina. Gdy jeden upada, drugi go podnosi.
- Proszę nie krzyczeć, nie jest pan u siebie - oznajmił mi nastolatek z miną pełną pogardy - Niezobaczy się pan z córką. Dowidzenia - wskazał ręką na czerwone volvo stojące w odległości kilku metrów od drzwi.
- Ty mi tutaj nie pyskuj gnoju ! - warknął mężczyna przesuwając rękę, która zasłaniała mu wejście do domu - Gdzie moja córka ?! - wkroczył do holu rozglądając się na boki i wykrzykując imię nastolatki.
- Słuchaj facet ! - Chłopak chwycił go za bawełnianą koszulę, udarzył całym ciałem Andrzeja o ścianę przy drzwiach i zciszając ton kontynuował - Jak zaraz stąd nie wyjdziesz, to skończysz jak połowa tego zakłamanego miasta. Nie wiesz z kim zadzierasz, jak mówię, że nie zobaczysz się z Nicolą, to się nie zobaczysz ! - Mężczyzna był w szoku słów które usłyszał - A teraz zabieraj stąd swoją parszywą gębę albo twoje narządy trafią na aukcję - otworzył mu frontowe drzwi, które chwilę wcześniej trzasnęły z hukiem z powodu przeciągu.
- Nicola ! - krzyknął wychodząc z domu, głosem pełnym bezsilności - Kocham Cię, zawsze będziesz moją malutką córeczką bez względu na wszystko.- Po policzku nastolatki spłynęły kolejne łzy, trzymała się kurczowo balustrady, w momencie gdy przed oczyma zanikał świat, zrobiło się jej ciemno przed oczyma. Zemdlała.
- Nicola . Nicola. Ocknij się - Schylony nad nią Daniel klepał ją delikatnie po policzkach. Otworzyła oczy - Całe szczęście - oddetchnął pełną piersią - Za dużo wrażeń co ? Jadłaś coś wogóle ? - wziął Niki na ręcę. Byłą jak martwa. Nic nie mówiła. Położył ją na swoje łóżko, odgarnął jej włosy z twrzy po czym pocałował w czubek nosa
- Dziękuję - szepnęła lekko unosząc kąciki swoich bladoróżowych ust ku górze.
- Nie dziękuj - uśmiechnął się serdeczenie - przyniosę ci śniadanie, sam z resztą jestem głodny
- Nie chcę jeść ..
- Musisz jeść, jak nie będziesz jadła nigdy nie wstaniesz z tego łóżka.
- A kto powiedział, że wogóle chcę wstawać - westchnęła odwracając głowę w stronę okna i spoglądając na błakitne niebo.
- Idę po śniadanie i je zjesz choćbym miał ci robić samolociki jak mojemu bratu - oznajmił wychodząc z pokoju. Niki leżała tak i zastanawiała się co ma zrobić. Cała ta sytuacja z rodzicami sprawiła, że zapomniała o wszytkim, o Sandrze, jej najlepszej przyjaciółce, o Kamilu, o szkole. Po głowie chodziło jej setki różnych sytuacji w których mogłaby się odnaleźć, ale ta była najgorszą z możliwych. Osoby które do tej pory uważała za rodzinę są dla niej nikim. Jej rozmyślania przerwał wchodzący do pokoju Daniel.
- Śniadanie - podał jej tacę pełną smakołyków uśmiechając się przy tym słodko. Niki nie potrafiła pozostawić tego uśmiechu nieodwzajemnionym, uśmiechnęła się delikatnie chwytając za szklanę mleka, wzięła niewielki łyk ledwo przełykając go przez zaciśnięte gardło.
- Muszę iść do toalety - powiedziała wstając. Weszła do marmurowej łazienki, usiadła na zimnych kaflach przy ogormnej wannie, wyjęła papierosa z kieszeni swojej bluzy, odpaliła go trzęsącymi się dłońmi. Zaciągała się nim powstrzymując napływające do jej brusztnowych oczu łzy. Siedziała tak piętnaście minut.
- Żyjesz ? - spytał przyjaciel pukając do drzwi.
- Tak, wykąpię się jak nie masz nic przeciwko.
- Okej, przyniosę ci ręczniki i coś do spania - po kilku minutach znów zapukał, dziewczyna otworzyła i wzięła od niego rzeczy, dziękując. Odkręciła kran i zaczęła szukać po szafakch.
- Kurwa.. gdzie to jest.. - szepnęła sama do siebie. Po czym wyjęła spod umywalki malutkie pudełeczko. Otworzyła je siadając na krawędzi wanny. Pudełko było pełne żyletek, strzykawek, kilka torebeczek białego proszku, kilka fiolek, bandaż oraz kilka tabletek leżących luzem. Rozebrała się i weszła do wypełnionej wodą wanny. Oparła obolały kark o próg wanny i w zamyśleniu przyglądała się żyletce, oglądała ją z każdej strony, jak gdyby nie wiedziała do czego ona służy. Doskonale wiedziała jak jej używać i w jakich celach. Położyła rękę wzdłuż zimnej, białej krawędzi wanny, znalazła punkt na ręce i zrobiła jedno pewne cięcie. Krew spłynęła po jej ręce, przez śnieżnobiały bok wanny wprost do pieniącej się wody. Wraz z krwią wypływającą z jej żył upływała z niej złość, smutek żal i wszystkie uczucia,. których w tym momencie nie chciała, kąciki jej ust opadły w dół na myśl, że po raz kolejny okazała się słabą idiotką nieumiejącą poradzić sobie z własnym popieprzonym życiem. Odetchnęła głęboko, odpaliła sobie kolejnego papierosa i zaciągając zamykała oczy ze zmęczenia, a w głowie krążyło jej tylko jedno zdanie " Kocham Cię, zawsze będziesz moją malutką córeczką bez względu na wszystko. "
- Bez względu na wszystko .. - powtórzyła ocierając łzę spływającą po bladym policzku, odkręciła korek i spuściła różową wodę z wanny. Wyszła, przemyła rękę pod zlewem i zawinęła bandażem znalezionym wraz z żyletkami.
- Zawsze przygotowany - pomyślała ubierając się w granatową koszulę, którą od niego otrzymała.
Wyszła z łazienki czesząc na swojej głowie koka. Rękaw pod którym był bandarz zjechał na dół odkrywając mały sekret Nicoli.
- Co to jest ?! - wrzasnął na nią Daniel robiąc się czerwony ze złości.
niedziela, 18 grudnia 2011
Rozdział III - To chyba jakiś żart !
Już w drzwach usłyszała głośną rozmowę dobiegającą z kuchni obok salonu, rozmowa przypominała kłótnię. Rodzice Nicoli nigdy nie kłócili się przy niej, nie miała pojęcia jak wygląda kłótnia między nimi. Usiadła na schodach prowadzących na górę i wsłuchując się w romowę, podciągnęła nogi do góry zaciągając rękawy u swojej cimnofioletowej bluzy.
- Musimy jej powiedzieć ! - krzyczała mama - Musi w końcu wiedzieć jak naprawdę jest.
- Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Chcesz zrujnować jej całe życie - tłumaczył ojciec próbując ją przekonać.
- Jak długo chcesz ukrywać ten fakt ?! Myślisz, że nigdy się nie dowie ? Lepiej, żeby dowiedziała się teraz niżeli miałaby dowiedzieć się od kogoś innego w innych okoliczściach, albo od nich, przecież już jej szukają - tata Nicoli ucichł po tych słowach. A dziewczyna zastanawiała się jedynie o co może chodzić.
- Może wcale nie chodzi o mnie.. - myślała - przecież bardziej nie można mi spierdolić życia - westchnęła cicho wciąż siedząc na schodach. W głębi duszy nie chciała wiedzieć o co chodzi.
- Powiemy jej dziś. Jak wróci - oznajmiła mama i prawdobodobnie wróciła do gotowania obiadu.
- Nie możemy - mruknął - nie mogę jej stracić, jest dla mnie taka ważna.. Nie rozumiem czemu ty nie możesz pokochać jej tak jak ja.
- Bo to nigdy nie będzie Kasia, nasza Kasia ! - wrzasnęła zanosząc się łzami i rzucając talerzem w ziemię - To nigdy nie będzie nasza córka, tylko jakiś bachor, prawodopodobnie z patologicznej rodziny - oczom Nicoli ukazałało się całe jej życie. Zrozumiała czemu jej własna matka nigdy jej nie kochała, to po prostu nie była jej matka. Po policzku spłynęła łza. Zerwała się ze schodów i wybiegła z domu. Szybko z nią wybiegł jej ojciec Andrzej, jak do tej pory jedyny z którym miała dobre kontakty w domu.
- Nicola ! - krzyknął za dziewczyną biegnącą przed siebie.
- Wróci, każda suka wraca.. - bąknęła Małgorzata dochodząc do drzwi w których stał jej mąż. Nie skomentował jej słów. Czuł żal do siebie, że skrzywdził sowją ukochaną córkę, świata poza nią nie widział, a teraz patrzył jak biegnie, jak ucieka od niego.
Niki dobiegła do miejsca w którym spędziła pół nocy. Wsunęła się w kąt budynku chowając twarz w kolanach.
- Nienawidzę ich ! Nienawidzę ich ! Jak oni mogli ?! - krzyczała omal nie wyrywając sobie włosów z głowy. Po jej bladych licach płynęły potoki łez. Wyjęła telefon przetarła oczy, zaciągnęła kilka razy nosem wycierając go w rękaw, napisała sms'a : " Przyjdź. Potrzebuję Cię. " Wstała i ruszyła w kierunku rzeki, było to kilka minut drogi. Stał tam chłopak w białej bluzie, w kapturze, rozglądając się na boki. Gdy tylko odwrócił się w jej stronę, zaczęła biec w jego kierunku, rzuciła mu się na szyję i zaczęła płakać zatapiając twarz w jego bluzie.
- Niki, co się stało ?! - chłopak był wyraźnie przerażony widokiem tak roztrzęsionej przyjaciółki. Przytulił ją, głaszcząc po jej rozczochranych, kasztanowych włosach.
- Nienawidzę ich, nienawidzę.. - powtarzała zanosząc się co chwila sprzmatycznym płaczem.
- Nicola, powiedz mi kogo ! Zrobię z nimi porządek. Kto cię skrzywdził ? - pytał, ale zamiast odpowiedzi słyszał tylko głośne zanoszenie się płaczem i usiłowanie złapania oddechu przez dziewczynę. Łzy zmoczyły mu bluzę. Po klilkunastu minutach Nicola zaczęła mówić, powoli się uspokajając.
- Nienawidzę moich rodziców - spojrzała na jego twarz, na której widniała blizna bo cięciu nożem. Było to za czasów małolata, gdy jeszcze nie byli do siebie tak ważni. Przeszli ze sobą mnóstwo, wzloty i upadki, zawsze mogli na siebie liczyć. Byli jak brat i siostra. Byli nierozłączni.
- Co oni znowu zrobili ? - skrzywił się na samą myśl o tym jak niszczą jej życie, najpierw chcieli zrobić z niej kogoś kim nie jest, wieczne kary i ograniczenia, wyprowadzka. Daniel wiedział o wyjeździe nastolatki od razu kiedy tylko Niki się dowiedziała, spotkali się w tym samym miejscu, wtedy jednak nie była aż taka roztrzęsiona jak tym razem. Nigdy nie widział jej w takim stanie. Nie spodziewał się nawet że mogłąby być w takim stanie kiedykolwiek, zawsze była silna, teraz..
- To nie moi rodzice. Możesz to sobie wyobrazić ?! - unósł się ton jej głosu. Odsunęła się od niego zaczesując włosy do tyłu i wycierając mokrą od łez twarz. Opowiedziała mu co się wydarzyło. Postanowiła na jakiś czas zamieszkać z Danielem, u niego w domu. Idąc w kierunku jego domu przeszli przez most na drugą stronę rzeki, przeszli przez gęsty las i doszli do dużego, beżowego domu. Jego rodzice nigdy nie mieli nic przeciwko niej. Kiedyś nawet śmiali się mówiąc, że są dla siebie stworzeni, ale nigdy nie było takiej sytuacji między nimi dwojgiem. Telefon Niki dzwonił całą drogę, Andrzej próbował się do niej dodzwonić, nie odbierała, nie wiedziała nawet co mu powiedzieć. Weszli do środka. Daniel był bogatym i rozpieszczonym gnojkiem, zawsze zadawał się z niewłaściwymi osobami, tylko Nicola była w miarę normalna. Choć miewała swoje odskoki od rzeczywistości. Wchodząc do jego pokoju, zobaczyła przez okno wjeżdżające na plac przed domem czerwone volvo Andrzeja.
sobota, 17 grudnia 2011
Rozdział II - Dla Ciebie wszystko..
Wcisnęła na siebie jeasny i chwyciła za bluzę leżącą na krześle. Powoli i najciszej jak tylko potrafiła zaczęła schodzić po schodach Nie mogła obudzić rodziców, o nie. To by się źle skończyło. Każdy krok stawiała starannie. Ubrała trampki stojące na szafce przy drzwiach frontowych. Otworzyła cicho drzwi i wyszła. Uniosła głowę do góry. Tajemniczy chłopak już stał przy drzwiach. Blondyn. Było zbyt ciemno, by mogła go rozpoznać.
- Kim jesteś ? - spytała krzyżując ręce na piersi. - Wiesz która jest godzina ? Czego chcesz ? - patrzyła na niego.
- Jestem Mateusz. Nie wiem czy mnie pamiętasz, jak wiadać nie. - westchnął . - Jestem przyjacielem Twojego chłopaka.
- Aaa.. Pamiętam Cię ! No ale nie wiem czy jeszcze chłopaka.. - jej oczy zaszły łzami.
- Opwiedział mi co się stało. Piliśmy i teraz nie wiem gdzie on jest. Opowiadał różne bzdury, mówił, że nie chce żyć bez ciebie - Serce Nicoli zabiło mocniej po tych słowach - Nie mogę go znaleźć. Nie wiesz gdzie może być ? - mówił poddenerwowany, trzymając ręce w kieszeniach swojej dużej, czarnej bluzy z emblematem JP. Nicola doskonale wiedziała gdzie znajduje się Kamil.
- Czekaj tu chwilę - rozkazała chłopakowi, wchodząc do domu otarła oczy, chwyciła za torbę znajdującą się na tej samej szafce co były jej trampki. Wyszła zamykając drzwi na klucz - Ja wiem gdzie on jest - oznajmiła wychodząc za bramę.
- Ale ja byłem już wszędzie ! - ruszył za nią niepewnym krokiem.
- Nie byłeś - oznajmiła lekko się uśmiechając, choć smutek ogarniał ją do cna. Wiedziała gdzie będzie Kamil. Zawsze tam chodził, gdy było coś nie tak, gdy miał problem, rozterkę. Spotykali się tam gdy chcieli porozmawiać ze sobą po kłótni, zawsze jedno z nich czekało na drugie jak już było gotowe na rozmowę. Dzięki temu wiele przeszli nie rozstając się. Szli tak nie rozmawiając. Nicola nie miała pytań, była zbyt zamyślona, a Matusz zbyt nieśmiały, by zagadywać prawie nieznajomą. Szli międzi działkami gdzie szczekały psy, miauczały koty, liście owocowych drzew szeleściły od chłodnego wiatru, a trawa na niby ścieżkach była już mokra od porannej rosy. Doszli to mostu, pod którym kiedyś jeździł pociąg, stare tory zarośnięte trawą do kolon, dookoła nie było nic, prócz jednego małego budynku. Było to miejsce gdzie kiedyś przebywała osoba zajmująca się ruchem kolejowym, który już od wielu lat jest nie czynny. Mały budynek miał jedno okno wychodzące na stronę torów i jedne drzwi, a raczej miejsce po drzwiach. Wszystkie jego ściany były pomalowane przez Nicolę i Kamila.
- Zaczkaj tu - oznajmiła podając Mateuszowi swoją torbę.
Sama weszła do środka. Kamil siedział na parapecie okna, wpatrując się wysoko w niebo.
- Tam jest twoja gwiazda ode mnie i moja gwiazda od ciebie. One nigdy nie znikną - szepnęła cicho. Uniósł głowę do góry. Patrzył na nią z tym samym żalem w oczach co na plaży - Nie chcę cię zostawiać. Naprawdę nic nie mogę poradzić.. - tłumaczyła się - Nie wyobrażam sobie życia bez c..
- Przepraszam - przerwał jej, po czym wstał, podszedł do niej i przytulił do siebie z całych sił. - Boję się, że nie dam sobie rady bez ciebie, Niki, ale to nie usprawiedliwia mojego zachowania. Zachowałem się jak dupek zostawiając cię tam samą. Tak nagle z tym wyskoczyłaś..
- Dowiedziałam się wczoraj, rano. Zastanawiałam się jak Ci o tym powiedzieć. Nie chciałam cię nigdy zranić. Przecież wiesz jak ważny dla mnie jesteś - wtuliła się w jego ramiona zastanawiając się co teraz będzie z nimi, z jej życiem, szkołą. Ze wszystkim. Mateusz po cichu zostawił torbę w wejściu i poszedł do domu. Przytuleni usiedli na parapecie i w milczeniu obserwowali gwiazdy.
- Niki - powiedział w pewnym momencie chłopak przerywając ciszę - Pamiętaj, że ta gwiazda ode mnie nigdy nie przestane świecić, zawsze będzie symbolizowała nas, moją miłość do ciebie - uśmiechnął się do niej, tym uśmiechem, który tak bardzo uwielbiała. Patrzyli sobie przez chwilę w oczy. Odwzajemniła jego uśmiech spoglądając na gwiazdę.
- Nie wyjadę - powiedziała stanowczo w pewnym momencie.
- Przecież Twoi..
- Nie obchodzi mnie to ! - przerwała mu - oni niszczą mi życie - twarz poczerwieniała jej ze złości. Kamil przytulił ją tylko do siebie, niepewny co jego ukochana ma zamiar zrobić.
Na horyzoncie wschodziło słońce. Chłopak odprowadził Niki pod dom.
- Daj mi znać jak będziesz już wiedziała. Jeśli nic z tego. Będę chciał się pożegnać - pocałował ją jak nigdy. Jakby to miał być ich ostatni pocałunek - Kocham Cię najmocniej na świecie - szepnął odchodząc. Nicole z kącikami ust opadającymi do dołu weszła do domu zderzyć się z rzeczywistością i brutalnością życia i otaczającego ją świata.
piątek, 16 grudnia 2011
Rozdział I - Chcę zostać !
Muskał opuszkami palców jej gładki policzek, uśmiechając się stali tak na przeciw siebie już długo. Oczy zachodziły jej łzami, chciała coś powiedzieć, jakoś się pożegnać, powiedzieć mu jak bardzo go kocha. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa, wtuliła się w niego z całą swoją siłą. Nie świadom tego co się za chwilę wydarzy, był nieco zdziwiony zachowaniem swojej dziewczyny.
- Ej , no co jest ? - chwycił ją za policzki, unosząc jej głowę tak by spojrzeć w jej bursztynowe oczy. - Udusisz mnie za chwilę - uśmiechnął się.
- Nic.. - mruknęła ponownie wtulając się w jego zieloną bluzę. Spłynęła jej łza po policzku, na myśl o tym co za chwilę musi zrobić.
- Nicola.. - poczuł spływającą łzę po jej policzku, która skapnęła wprost na jego dłoń - Powiedz mi co się dzieje. Zaczynam się martwić !
- Nie potrafię.. - wybuchła płaczem - Nie umiem Ci tego powiedzieć - łzy lały się potokiem. - Nie chciałam tego - dukała płacząc. Kamil nie wiedział jak sobie poradzić ze swoją ukochaną. Przytulił ją mocno, tak mocno jak potrafił, gładząc jej włosy prosił, by powiedziała w końcu o co chodzi. Zaczęła coś mówić, nie zrozumiał nic, aż do zdania najważniejszego.
- Wyprowadzam się do Paryża - oznajmiła płacząc w jego silne ramiona - Nie chciałam, rodzice..
- Co ? - przerażony odsunął ją od siebie - co Ty mówisz ? Kiedy ? Niee ! - krzyknął .
- Nie krzycz proszę - łzy zmieszane z tuszem spływały po jej bladych policzkach pozostawiając szarą smugę.
- Jak mam nie krzyczeć ?! - patrzył na nią ze złością w oczach - Kiedy wyjeżdżasz ?! - nie zniżył tonu głosu, wciąż trzymając ją na dystans.
- Jutro, po południu. Nie chciałam.. Naprawdę, ja Cię kocham. Nikogo tak nie kochałam. Ale tata.. - płakała. - Próbowałam, prosiłam.. - widziała żal w jego oczach.
- Więc to koniec ?
- Nie chcę końca.
- Ale to jest koniec. - pocałował ją ostatni raz w czoło. Przytulił z całej siły do siebie. - Zawsze będę Cię kochał, moje uczucie do Ciebie się nie zmieni. Chcę byś była szczęśliwa, najszęśliwsza. Skoro się wyprowadzasz, ze mną nie będziesz. - szepnął jej na ucho. Głos mu się łamał. Odwrócił się i odszedł. Zostawiając ją na środku plaży, z piskiem, morzem i smutkiem ogarniającym całe jej serce. Upadła na piasek, patrząc jak odchodzi, czuła że traci podporę swojego życia, filar dzięki, któremu była w stanie utrzymać się w pionie, wciąż stać. Słone krople spływały w dół po policzku na piasek, niczym wodospad.
- Zostań - wyszeptała, widząc jak znika w wejściu na plażę - Tak bardzo Cię kocham.. - Nie chciała wyjeżdżać. Dzień wcześniej dowiedziała się, że ma się spakować i pożegnać ze znajomymi. Jej matka była nieubłagana, były momenty, gdy była pewna jak bardzo jej nienawidzi i jak bardzo nie chce jej znać. Teraz był ten moment. Wróciła do domu, oznajmiając, że chce zostać i zostanie.
- Chyba sobie żartujesz ?! - krzyknęła matka wstając z sofy.
- Nie, mówię poważnie, nie mam zamiaru wyjeżdżać na drugi koniec świata. Stracę wszystkich tych na których mi zależy - zaczęła wchodzić po schodach na górę.
- Nie obchodzi mnie to. Jesteś za młoda by tu zostać, a to szansa dla twojego ojca, pomyśl choć raz o nim a nie tylko o sobie - Matka Nicoli wiedziała jak do niej trafić, znała jej słabe punkty. Dziewczyna nie była w stanie już walczyć, z nią i z życiem które cały czas kopie ją w dupę. Poszła na górę do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko chowając bladą zapłakaną twarz w puszystej poduszce. Zasnęła. Obudziły ją rzuty kamieniami w okno.
- Co jest kurr.. ! - wstała, oczy opuchnięte, piasek z plaży, który był wszędzie. Zlazła mozolnie z łóżka. Środek nocy. Odsłoniła firankę i przyglądała się chłopakowi, dziwnie jej znajomemu.
- Skądś go znam... - myślała w tym czasie blondyn w ciemnej bluzie kiwnął ręką, by wyszła.
Subskrybuj:
Posty (Atom)